Zimowa chandra

     Jest mi teraz ciepło i przyjemnie. Piję gorącą zieloną herbatę, słucham Nirwany i bawię się z psem Norkiem. Wszystko wskazuje na to, że czuję się świetnie, ale nic bardziej błędnego. Fizycznie wszystko w porządku, gorzej z psychiką, co wcale nie oznacza, że potrzebuję psychiatry. Wszystkiemu winna jest zima. Przychodzi taka i tylko miesza. Wszyscy wpadamy w wielki czarny dół emocjonalny. Wyjątkiem są tylko szczęściarze, którzy śmieją się nawet z zimnej mokrej pluchy. Ale nie martwcie się, to tylko nieliczne odizolowane przypadki.

    Co jest przyczyną tak paskudnej chandry? O! Przyczyny mogą być różne: powtóry, powtórki, powtóreczki przed świętami „żebyście z pustymi łbami do szkoły nie wracali”, brak słońca lodów, kwiatków, trawki. Wiem o czym pomyśleliście! Chłopcy o opalonych laskach rodem ze „Słonecznego patrolu”, które rzucają blond włosami a’la Pamela Andersson. Dziewczyny ukrywają to, co mają najlepszego pod  spodniami i długimi swetrami. Mają zmarznięte nosy i ciągle narzekają, że są brzydkie, grube i nieszczęśliwie zakochane. No cóż z facetami sprawa ma się podobnie. Nie mogą przecież świecić przed nami kobietami gołymi klatami (ale mi się rymnęło). Generalnie brak wszystkiego. Co ja tu będę dużo gadać. Powodów do narzekań jest cała masa. Ale zawsze są dwie strony medalu. Przecież niedługo święta...Gwiazdka, Wigilia. No nie wiem. Nazywajcie jak chcecie. Co się z tym wiąże?

1.      Całe mnóstwo żarcia – 5 cm więcej w pasie.

2.      Pachnąca choinka – nawet nie wspominam o sztucznych badylach.

3.      Rajd po sklepach – Co kupić Skarbeńku śledzika czy szpinak? (Tylko sobie nóg nie połamcie w szkole zakupów).

4.      Prezenty – No ale fajne te różowe majtki, no nie?

Co mi zostało powiedzieć? Cieszę się z różowych gaci. Oj tam! Jednym słowem, róbta, co chceta i nie załamujcie się! Może to banalne słowa, ale zawsze jakaś otucha dla zbolałych duszyczek hi, hi. Na zakończenie życzę dużo... Nie będę pisać czego, bo znów ocenzurują.

Watcher